Niedziela nad Wisłą

Super klawo. Mieliśmy ustawkę z Krzysztofem że dziś wędkujemy. Rano do kościoła, dla Boga co boskie i telefon do Krzysztofa czy jest ready. Wow, Chris jest wczorajszy, ale chęci są. Trudno, wymodlony i najedzony wrzucam sprzęt do cara i nad Wisełkę. Było kilka słonecznych dni, a jak ja z wędką to musi pruszyć z nieba. Z nocy 14C, poziom 166 (ciągle spadamy z poziomem). OK. jestem nad wodą w swoim ulubionym miejscu i o 9 gmt wędki w wodzie. Wędki w wodzie i płacz z nieba nad losem wędkarzy.  Płakało ze 3 godziny i w tym czasie miałem tylko 1 ( słownie jedno ) delikatne branie zakończone krąpiem. Ale fajnie było pod parasolem. Krzysztofowi skończył się ZOP ( Zakaz Opuszczania Posesji) i żona Krzysztofa (Bożenka) dowiozła mi Krzysia nad Wisłę. Zmiana miejsca wędkowania, Chcę być razem z Krzysztofem w miejscu na wprost. Jest Chris z Bożenką ok. 13, wędki w wodzie, gadusiamy i czekamy. Null, Bożenka znudzona poszła z kijkami na wał, a my twardziele przy wędkach i twardzimy bez umiaru. Dwie godziny bez brań, wraca Bożenka z kijkowania a my na czysto. Troszkę gadusiania i pomysł powrotu do domu. Wracam na stanowisko, a tu wędka daje mi znać abym się nią zainteresował. I to zainteresowanie jest na fotce. Znaczy się drugi krąpik na haczyku. Tym razem fotografa miałem pod ręką to fotka poniżej.

krap